Powracam z kolejnym rozdziałem. Udało mi się go wstawić już dzisiaj z czego się bardzo cieszę, nie wiem jak wy. Z góry przepraszam za wszelkie błędy, których może być więcej niż zazwyczaj, zwłaszcza jeśli chodzi o interpunkcję ze względu na to, że większość pisałam na telefonie.
Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce, która aktualnie jest we Włoszech i nie ma dostępu do internetu oraz Niebieskiemu Ciasteczku (uwielbiam twojego bloga *-*)
Lily
Siedzieliśmy tam prawie dwie godziny. Chłopak dokładnie
oglądał każdą broń. Widać było, że się na tym zna. W końcu wypatrzył machairę
ze stygijskiego żelaza. Nazywał się thanatiforos, czyli śmiercionośny. Jeszcze
lepsza nazwa niż mojego – Katifeia – mrok.
Pokazałam chłopakowi resztę obozu i ruszyłam na spotkanie z
Mają. Kiedy weszłam do trzynastki zastałam moją przyjaciółkę siedzącą na moim
łóżku i bawiącą się zamieniając poduszkę w kota i na odwrót. Podkradłam się do
niej i szepnęłam jej do ucha:
-Fajny kot, ale wiesz wolę psy.
Podskoczyła i spojrzała na mnie.
-Co jest? – spytała
-Nic
-Serio – wskazała na moje włosy
Złapałam za kosmyk. Były różowe. Ghh…. Głupie włosy. Skupiłam
się i przybrały swój normalny, czarny kolor. Czemu moje włosy muszą zmieniać
kolor? Znaczy dobra czasami się to przydaje, ale Zazwyczaj tylko mnie to
denerwuje.
Serio – powiedziałam – Nic mi nie jest
Westchnęła.
-Przecież widzę, znam się. Hm… Zakochałaś się
-Nie
Spojrzała na mnie wymownie. Westchnęłam.
-Tak
-W tym Franku?
Wolno pokiwałam głową. Gadałyśmy i gadałyśmy. Właśnie
rozważałyśmy pójście na plażę, ale do domku przyszedł Brian.
-Chejron cię wzywa Lily – powiedział i natychmiast uciekł
-Podobasz mu się – mruknęła Maja
-Ta jasne
-No tak. Dobra widzimy się na ognisku
***
Kwadrans później wyszłam z Wielkiego Domu i ruszyłam w
stronę areny do szermierki. Czekała tam grupka herosów. Dostrzegłam wśród nich
Franka i Roberta, którzy wyraźnie się kłócili.
-Gdzie jest Percy? – zapytał ktoś
-Otóż Chejron postanowił rozdzielić zajęcia pomiędzy mnie i
Percy’ego. Więc dzisiaj ja będę was uczyć szermierki – odparłam
Frank spojrzał na mnie z podziwem.
Maja
Kocham ten obóz i cieszę się, że jestem tu razem z Lily.
Dobrze mieć koło siebie przyjaciółkę. Najlepsze zajęcia to zdecydowanie
łucznictwo. Łuki są świetne. Nadają się i do walki z bliska i z daleka.
Po wyjściu Lily udałam się na zajęcia, a gdy po powrocie nie
zastałam jaj ani w jej domku ani w moim postanowiłam udać się do miejsca, które
odwiedzała aż za często. Spędzała tam cały wolny czas. Weszłam do stajni.
Dziewczyna stała w ostatnim boksie i gładziła po pysku siwego konia.
-Fajny – powiedziałam
Odwróciła się w moją stronę przerywając głaskanie konia. Ten
prychnął i trącił jej dłoń pyskiem.
-No już mała – mruknęła wracając do przerwanej czynności –
Jak mnie tu znalazłaś? – to pytanie było skierowane do mnie.
Wzruszyłam ramionami.
-Ciągle tu siedzisz. Jak się nazywa? – wskazałam na klacz
-Kamelia, ale nazywaj ją Siwa tak jak ja.
-Aha
Lily wyszła z boksu, a ja podeszłam do konia, żeby go
pogłaskać
Siwa natychmiast skuliła uszy i wyciągnęła szyję, żeby mnie
ugryźć. Odskoczyłam w ostatniej chwili.
-Myszko nie wolno – zganiła klcz Lily – Nie gryziemy Mai.
Kameli wyciągnęła głowę tym razem bez agresji, ale z
ciekawością. Wysunęłam przed siebie rękę. Klacz powąchała ją i cofnęła głowę.
-No chodź – chwyciłam Lily za rękę – zaraz zacznie się
ognisko
Było raczej nudno, nic nowego. Poza tym, że musiałam co
chwilę szturchać przyjaciółkę, bo jej wzrok ciągle wędrował w stronę Franka.
Mimo to nie chciałam, żeby się kończyło. Chciałam odsunąć od siebie moment
zaśnięcia. Wiedziałam, że znowu przyśni mi się ten sam koszmar. Lily
odciągająca ode mnie armię potworów i odbiegająca ścigana przez nie. Uratowała
mnie. Nienawidzę tego snu. Ale on nawiedza mnie od prawie roku. I jeszcze to
dziwne przeczucie, że wkrótce zdarzy się coś złego.
Robert
Nienawidzę tego miejsca. Wszyscy tu wierzą w te brednie o
bogach. Najgorsza ze wszystkich jest ta cała Lily. Upokorzyła mnie na oczach
Franka. On jest w nią wpatrzony jak w obrazek. Nic tylko ,,Lily to Lily
tamto’’. Podczas szermierki, na której nie wiedzieć czemu używano prawdziwej
broni, nie odrywał od niej wzroku.
Kiedy siedzieliśmy przy ognisku, a wszyscy wrzucali jedzenie
do ognia (cóż za marnotrawstwo) marzyłem tylko o tym żeby się stamtąd wynieść.
W końcu nie wytrzymałem i szepnąłem do Franka
-Przestań się na nią gapić
Oderwał od niej wzrok i spojrzał na mnie.
-Ja, ja się nie gapię, ja…
Spojrzałem na niego wymownie
-…no może trochę.
-Ocknij się Frank, chyba nie wierzysz w te wszystkie
brednie, które ona opowiada
-Wierzę i to ty powinieneś się ocknąć
Wstał z zamiarem odejścia, ale wpadła na niego Lily. No bo
któż by inny.
-Sorry – powiedziała i spojrzała za siebie nienawistnym
wzrokiem.
Parę metrów dalej stała Maja z miną niewiniątka i
podniesionymi kącikami ust. Frank zaśmiał się.
-Tym razem to ja uratowałem ciebie
-Tak, ale ja uratowałam ci życie, a ty ocaliłeś mnie przed
siniakiem.
Uśmiechnął się i objął ja w tali przyciągając do siebie
-Więc muszę jakoś inaczej ci się odwdzięczyć
Jego usta były niebezpiecznie blisko jej ust, musiałem coś zrobić. Frank
jest mój i nikt nie ma prawa go tknąć. Na szczęście zostałem wręczony,
nad głową Franka rozbłysł jakiś czarny znak, zapewne hologram.
-Witaj Franku, synu Tanatosa- powiedział ten... Jak mu tam...Chejron
-Gratuluję zostałeś uznany- wykrzyknęła Lily i przytuliła go, jednak
natychmiast się opamiętała i próbowała się odsunąć jednak... Frank, mój
Frank nadal ja obejmował
Nagle usłyszałem zduszony okrzyk
Rozejrzałem się, nad moją głową zawisł jakiś słaby, różowy symbol,
jakiś chłopak w czarnych ciuchach, nazywał się chyba Nico, cofnął się o
krok
-Witaj Robercie, synu Erosa
Nico odwrócił się na pięcie i odbiegł, Lily natychmiast wyswobodziła się
z objęć Franka i pobiegła za nim i oboje zniknęli w mroku.
-Myślę że najlepiej będzie jeżeli tymczasowo Frank zamieszka w domku
Hadesa, a Robert w domku Afrodyty. - Powiedział centaur, jakby nie
zauważając zajścia
Kiwnąłem głową, a syn Tanatosa wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła Lily.
-Opanuj się powiedziałem wygląda na to że ona ma chłopaka
Pokiwał ponuro głową, nagle coś sobie uświadomiłem
-W którym domku będziesz mieszkał -spytałem
- W 13
-A w którym mieszka Lily
-W 13
-A Nico
-W 13
Auć....w oczach Franka widziałem ból, nie powinno go tam być nie powinien
cierpieć przez jakąś dziewuchę, powinien być szczęśliwy ze mną...i
będzie już o to zadbam w końcu podobno jestem synem erosa. On chyba był
bogiem miłości i namiętności czy coś takiego więc powinno się udać.
***
Następnego dnia spotkałem się z Frankiem na łucznictwie które prowadziła (o zgrozo) Maja.
-I jak - spytałem
-Nijak
I na tym skończył nasza rozmowę.
Kiedy wszedłem do pawilonu jadalnego na obiad zobaczyłem że Nico, Lily i
Frank siedzą przy jednym stole i rozmawiają. Syn Hadesa zauważyć mnie i
wciągnął powietrze, Lily ściska go za rękę, Frank patrzy na to że
smutkiem. Biedny, tak mi go szkoda. Skierowałem się w stronę stolika
Afrodyty. Oczywiście od razu przyczepiła się do mnie Emily, ale
postanowiłem ja ignorować owszem jest ładna, ale nie tak jak Frank.
Nico
Nie wierzę, po prostu nie wierzę syn Erosa. Nienawidzę tego boga,
nienawidzę wszystkiego co się z nim wiąże. Gdyby nie Lily już dawno
byłbym w Kanadzie. Powstrzymała mnie i pomogła mi się uspokoić. To
szczęście mieć taką siostrę. Trochę przypomina mi Biancę. W każdym razie
kiedy już wróciliśmy do obozu, nawiasem mówiąc Lily potrafi podróżować
cieniem, zaprowadziła mnie do Percy'ego mówiąc że najpewniej strasznie
się martwił, a sama poszła do Mai mówiąc żebym po nią wpadł kiedy będę
wracał.
Pierwsza rzeczą którą zrobił syn Posejdona kiedy mnie zobaczył było mocne przytulenie.
-Też cię kocham Percy, ale daj mi oddychać- wydyszałem
-Jak mogłeś mi to zrobić - krzyknął - czy ty wiesz jak ja się martwiłem, czy ty zdajesz sobie sprawę...
Przerwał mu pocałunkiem, jak zwykle smakował słono. Objąłem palcami jego
szyję, a on położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do
siebie. Po jakimś czasie odkleiliśmy się od siebie, a ja ze smutkiem
oznajmiłem, że muszę wracać do 13. Cmoknąłem syna Posejdona w policzek a
on mnie w czoło i wyszedłem. Poszedłem jeszcze po Lily i wróciliśmy do domku Hadesa przed pójściem spać moja siostra mocno mnie przytuliła, kiedy to
robiła ze swojego pokoju wyszedł Frank, w jego oczach widziałem ból.
Dobrze go znałem taki sam ból pojawiał się w moich oczach kiedy
widziałem Percy'ego i Annabeth, Na szczęście dla mnie była to już przeszłość, a dla niego najwyraźniej nie. On był zakochany w
Lily, a mnie odbierał jako konkurencję delikatnie odsunąłem od siebie
siostrę, ale ta nachyliła się jeszcze do mnie i szepnęła
-Będzie dobrze
Po czym życzyła nam dobrej nocy i poszła do swojej sypialni. Po chwili
ja również poszedłem spać. Oczywiście jako heros musiałem mieć koszmary.
Najpierw mój standardowy koszmar czyli wspomnienia później widziałem
cyklopów mówiących coś o rozkazach od nowej pani a potem zaczął się
koszmar właściwy:
Szedłem ciemnym korytarzem nagle przed sobą ujrzałem ciało, podszedłem
bliżej. Lily.Leżała cała zakrwawiona, nad nią pochylał się Frank. Kiedy
mnie usłyszał podniósł głowę i krzyknął
-To twoja wina!!!
Spojrzałem na nieruchome ciało Lily , straciłem kolejna siostre.
Nagle mój wzrok przykuło inne ciało, pobiegłem do niego. Nie nie tylko nie on tylko nie Percy.
Obudziłem się z krzykiem, do mojej sypialni wbiegła Lily, usiadła na moim łóżku i spojrzała na mnie pytająco
-Koszmary - mruknąłem
Pokiwała głową ze zrozumieniem
-Ok?-spytała
-Tak
-To dobrze - ziewnęła - dobranoc
***
Cały następny dzień chciałem przesiedzieć u Percy'ego, ale mój chłopak
wygonił mnie na obiad. Usiadłem przy stoliku Hadesa razem z Lily i
Frankiem celowo siadając tak żeby znaleźli się koło siebie.
Kiedy do pawilonu jadalnego wszedł Robert mocno wyciągnąłem powietrze
powstrzymuje się przed ucieczka, Lily ścisnęła moja rękę. To
dziwne, zazwyczaj dotyk innych ludzi mnie drażnił wyjątkami byli Percy,
Hazel i Lily. Poczułem na sobie wzrok Franka i szybko wyswobodziłem
rękę z uścisku siostry. Spojrzała na mnie pytająco, a ja powiedziałem
jej bezgłośnie ,,później'' i wstałem z zamiarem zaszycia się w lesie.
Najpierw jednak wszedłem do trzynastki po gitarę. Kiedy dotarłem do lasu
usiadłem na tym samym pieńku co zawsze i zacząłem grać. Nagle poczułem
na sobie czyjś wzrok odwrócił się między drzewami stał Will Solace.
-Co ty tu robisz zapytałem
-Spaceruje odparł pięknie grasz masz niesamowity głos załatwię wszystko i jutro zaśpiewasz na ognisku
-Nie
-Dlaczego?
-Ja nie... Ja nie gram publicznie
Syn Apolla podszedł do mnie przyciskając mnie do drzewa
-Jesteś niesamowity, nie wstydź się tego
Patrzył mi w oczy a jego twarz była coraz bliżej mojej
-Will - szepnąłem - ja...
Jego usta dotknęły moich chwilę stałem zszokowany. Nagle usłyszałem
szelest liści oprzytomniałem i odetchnąłem go od siebie Rozejrzałem się
między drzewami nikogo nie było, ale w powietrzu unosił się słaby zapach
oceanu. Percy. Spojrzałem na syna Apolla
-Ty..ty skończony kretynie - jeżeli Percy nas widział to... -Po co to zrobiłeś po co ci to było, chciałeś się pośmiać?
-Nico ja....ja cię
-Daruj sobie dla twojej informacji mam kogoś i ta osoba najprawdopodobniej widziała jak mnie całujesz, idioto
-Myślałem ze tego chcesz
-To nie myśl tyle bo ci To nie wychodzi
Wkurzony pobiegłem w stronę domku Posejdona
Załomotałem w drzwi
-Percy - krzyknąłem - Percy otwórz
Odpowiedziała mi cisza odbiegłem w stronę areny do szermierki, ale tam
również go nie było. Odbiegłem cały obóz i przeszukałem las syna
Posejdona nigdzie nie było. I nagle mnie olśniło syn Posejdona jak
mogłem wcześniej na to nie wpaść, pobiegłem na plażę. Na piasku leżała
zmięta obozowa koszulka, wziąłem ja do ręki i poczułem ten sam zapach
który czułem w lesie. Percy widział jak ten kretyn mnie całuje. Po
prostu świetnie. Usiadłem na piasku i ukrywam twarz w dłoniach. Jeśli on
mi nie uwierzy....nie chcę nawet o tym myśleć.
Spędziłem na plaży kilka godzin, nie zamierzałem się poddać. Będę na niego czekał choćby tydzień.
Słońce już dawno zaszło kiedy syn Posejdona wyszedł z wody. Od razu do niego podbiegłem. On natomiast ruszył w stronę trójki.
Percy krzyknąłem Percy poczekaj
Biegłem za nim on jednak był szybszy pierwszy dobiegł go domku Posejdona i zatrzasnął drzwi.
-Percy, Percy otwórz
Cisza
-Percy. Otwórz te drzwi.
-Idź stąd Nico.
-Ale daj mi wytłumaczyć
-Dla mnie wszystko jest jasne
-Nie, nie Percy to nie tak
-Jasne - powiedział sarkastycznie - idź już do swojego Willa
-Percy to naprawdę nie było tak otwórz te drzwi bo z drzwiami wejdę
Naprawdę szykowałem się do wyważenia drzwi. Na szczęście drzwi się
otworzyły i stanął w nich syn Posejdona na jego twarzy malował się ból i
wściekłość
-Percy - powiedziałem z ulga
-Czego tu jeszcze szukasz?
-Chcę ci wszystko wyjaśnić To nie było tak Ja poszedłem do lasu żeby
pograć na gitarze ale on się napatoczył i mnie pocałował od razu go
odepchnąłem. Percy ja kocham tylko ciebie nikogo innego jesteś całym
moim życiem proszę cię uwierz mi - wyrzuciłem z siebie na jednym wydechu -
uwierz mi
Chwycił mnie w objęcia i mocno przytulił, wtuliłem się w jego nagi tors (
uciekając nie zdążył założyć koszulki). Syn Posejdona podniósł mnie i
wszedł do środka zatrzaskując noga drzwi. Odstawił mnie na ziemię i
przycisnął do ściany
Jesteś mój i tylko mój i przyzwyczajaj się do tego powiedział i pocałował mnie tak jak jeszcze nigdy mnie nie całował. Jego usta mocno, lecz nie brutalnie wpijały się w moje. Jego biodra przyciskały moje do ściany. Jedną rękę wsunął pod moją koszulkę, a drugą złapał mnie od tyłu za szyję. Podobnie jak ja jego, moja druga dłoń spoczywała na jego torsie. Po chwili Percy pozbawił mnie koszulki i zaczął całować moją szyję. Lekko odchyliłem głowę do tyłu i cicho jęknąłem. Syn Posejdona posuwał się coraz niżej. Nagle przerwało nam pukanie do drzwi. Miałem wielką ochotę zabić tą osobę, a kiedy Percy otworzył drzwi myślałem, że naprawdę to zrobię. W progu stał Robert.
-Czego chcesz? - warknął mój chłopak
-Szukam Franka
-Skąd pomysł, że jest u mnie?
-Znikąd, ale jego - wskazał na mnie - też się tu nie spodziewałem
Po tych słowach wymaszerował z pokoju z nosem podniesionym tak wysoko jakby chciał wyczyścić nim sufit.
-Idiota - mruknął Percy
Przyznałem mu racje, a potem poszliśmy na długi spacer po plaży, a do domków wróciliśmy dopiero, kiedy harpie zaczęły nas gonić.
***
Następny dzień zapowiadał spokojnie. Na śniadaniu Percy i
Lily zmusili, mnie żebym coś zjadł. Co ciekawe mają niezwykłą zdolność
do przekonywania mnie do rzeczy, których normalnie bym nie robił. Jednak
później oboje mieli zajęcia więc zobaczyłem ich dopiero na obiedzie. W
między czasie do obozu przybyło dwoje nowych herosów. Dzień jak co
dzień. Co ciekawe minął już tydzień od początku wakacji i najwyrazniej
nie groził nam koniec świata. Taaaaak pozory mylą. Podczas obiadu Rachel
otoczona zielona mgła i nasza wyrocznia przemówiła
Wojny herosi dwie już przeżyli
Lecz na tym cierpień nie zakończyli
Nowe że starym połączyć się musi
Inaczej ciemność na świat powróci
Ten co olimp ocalił i pokonał tytana
I syn podziemia pana
I Ta co w piekle ma dom
i córka magi co ma swój tron
I spadkobierca boga milosci
I ta która słynie ze swej mądrości
I rzymska pretorka udział swój mieć będzie
Lecz w misji brać udział tylko siódemka będzie
Tylko greccy będą to herosi
Ostatniego ojciec życia ludzi kosi
Przepowiedni nowej oczekujcie
Bo cel misji jasny będzie wkrótce
I opadła złapana przez willa
Super kolejny raz mamy ratować świat, po prostu doskonale.
Chejron zabrał głos:
-Herosi wygląda na to że przed chwilą byliśmy świadkami wygłoszonia
pierwszej części kolejnej wielkiej przepowiedni, wynika z niej jasno że
jej uczestnikami będą
Percy Jackson Nico di Angelo Robert Irvin Frank Lead i Annabeth Chase,
do tego grupowa domki Hekate czyli Maja Carstairs. Pozostaje ustalić
tożsamość ostatniej osoby.
Wszyscy milczeli. Nagle moja siostra wstała
-Chodzi o mnie
-Świetnie - powiedział Chejron - czyli wiemy o kogo chodzi i wygląda na to że
wkrótce dowiemy się na czym będzie polegało wasze zadanie.
***
Cały dzień zastanawiałem się jaki będzie cel naszej misji. Skupilem się
na zdaniu ,,ciemność na świat powróci", wieczorem podzielilem się z
siostrą swoimi przemyśleniami
-Nie sądzę - powiedziała - Czemu Nyks miałaby to robić?
-Lily Nyks to bogini nocy i ciemności. To świetnie do niej pasuje.
-Ale...ale...po co miałaby...
-Nie wiem...bo żyje w Tartarze? Bo nikt jej nie czci? Może mieć tysiące powodów.
-Mhm - chyba jej nie przekonałem
- Siostrzyczko powiedz mi, skąd wiesz że w przepowiedni chodzi o ciebie
-B-bo n-no wiesz Hades to piekło nie? A jedyną córka boga który mieszka w podziemiu jestem ja
Kłamała, ale postanowiłem dowiedzieć się prawdy później
-Aha ok, dobra idź już di Franka
Spojrzała na mnie zdziwiona
- Słucham?
-Oj daj spokój. Widać że ci soe podoba i widać że ty podobasz się jemu
-Jasne
-Możesz mi wierzyć. Wiesz bądź co bądź jestem od ciebie starszy
Podeszła do mnie
-Może, ale to ja jestem wyższa
Rzuciłem w nią poduszka
-Nieprawda to dlatego że twoje buty są wysokie
Na te słowa zarzuciła buty i kazała mi zrobić to samo stanęliśmy do
siebie plecami faktycznie była ode mnie wyższa o jakiś centymetr.
-Ha i co mówiłam powiedziała zakładając glany z powrotem jesteś moim małym braciszkiem
Pokazałem jej język i uśmiechnąłem się
-Idź lepiej do Percy'ego
Dałem jej kuksańca w bok ale faktycznie się tam wybierałem
-Hahaha bardzo śmieszne
-A może chcesz mu wmówić że nie chciałeś tam iść?
-Znasz mnie jak mało kto ,
Wyszczerzyła żeby w uśmiechu
-Idź już do swojego romeo a ja zmykam do Mai
Wyszliśmy razem z trzynastki zamykałem właśnie drzwi kiedy poczułem że
Lily sztywnieje odwróciłem się i zobaczyłem to co ona. Na trawie stali
Frank i Emily całując się, w oczach Lily zobaczyłem łzy. Zanim zdążyłem
zareagować odbiegła w stronę stajni. W tym samym momencie Frank
odepchnął córkę Afrodyty
-Czyś to do reszty zwariowała?
-Ja? Czemu?
-Co ci strzeliło do tej pustej głowy
-Och podobasz mi się Frank
-Och mi też się ktoś podoba i...nie jesteś to ty
- I z tego co wiem to ta osoba widziała was całujących się - wtrąciłem
Spojrzeli na mnie zdziwieni
-Zjeżdżaj stąd Emily warknąłem - nikt nie będzie rozwalal życia mojej siostrze
-No już już dobra do zobaczenia Frank
Wywrócił oczami
-Co miałeś na myśli mówiąc że nas widziała? Nie wiesz o kogo chodzi
-A co może nie chodzi o moją siostrę?
-C-co przecież ty nie masz siostry
-Och przyrodnią, w sumie normalna też mam, nieważne, chodzi o Lily
-Ja, ja
-Oj nie udawaj
-No dobra masz rację ale ona...
- Ona cię lubi chociaż teraz będziesz miał utrudnione zadanie
-Wiem - westchnął
***
Ognisko też zapowiadało się spokojnie. Pfff. Na początku było normalnie
oprócz tego że Frank usiłował podejść i pogadać z Lily a ta uciekała
przed nim zupełnie jak ja przed Percym. Muszę z nią pogadać. Chciałbym
żeby była szczęśliwa.
Nagle Rachel ponownie otoczyła zielona mgła
Herosów dla misji ważnych znacie
Jednak innych wskazówek nie macie
Gdy księżyc pokaże swe pełne oblicze
Do piekła ruszycie
Tam ciemność armię zbiera
Tam noc władze odbiera
Armię jej rozbić musicie
I tym jej plany zniweczycie
Opóźni to wojnę nową
Tego roku nieuniknioną
Wszyscy pobledli piekło chodzi o Tartar. Nie wierzę, nie wierzę że znowu mam tam trafić. Jak mamy tam przeżyć w siedem osób?
Zwołuje nadzwyczajne zebranie dla herosów z przepowiedni. Powiedział Chejron
Nasza siódemka wstała i ruszyła w stronę wielkiego domu.
-Nie ma wątpliwości że chodzi o Tartar powiedziała Annabeth nie ma też wątpliwości, że musimy wyruszyć w pełnię czyli za tydzień.
Lily pobladła
-Oczywiste jest też że to Nyks szykuje się do przejęcia władzy -ciągnęła córka Ateny - to wyjątkowo jasna przepowiednia
-A może wcale nie chodzi o Nyks - odezwała się moja siostra - Czemu miała by to robić ma własny pałac i w ogóle?
Kto tam wie tą sukę.
Lily wstała trzasnęła Annabeth w twarz odwróciła się na pięcie i wbiegła z sali.
Dadadam. Zacznę od usprawiedliwienia się. Większość tego rozdziału pisałam na telefonie i z góry przepraszam za wszelkie literówki i braki znaków interpunkcyjnych. Mam nadzieję, że się podobało i liczę na kilka komentarzy. Nie ma znaczenia czy dobrych czy złych, byleby były. Wiem, że przepowiednie są beznadziejne, ale tak to już jest jak się je pisze o trzeciej rano, no nieważne.
Ciao kochani :*