niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 3 Bitwa o sztandar

Ok no to tak. Ogromne dzięki za komentarze. Mówiąc szczerze nie sądziłam, że komuś spodobają się moje wypociny. Jesteście wielkie <3 No dobra dalej jadę na mojej pozytywnej energii i staram się zapomnieć, że pewna ważna dla mnie osoba jest teraz we Włoszech i nie ma internetu. Kolejny rozdział, który był gotowy już dawno temu. No i teraz mam czas i chęci żeby go wstawić, bo mam wolny tydzień (no prawie). Dobra ja się tu rozpisuje, a i tak nikt tego nie przeczyta. Tak więc...


Ten rozdział dedykuję amelii kubiak i Apollina Lyra Archspan (przepraszam nie mam pojęcia jak to odmienić ), czyli moim pierwszym komentatorkom.

Nico

Idiota, idiota, idiota! Co ja najlepszego zrobiłem? Nie wytrzymałem. On tam stał i wyglądał tak uroczo. Nie mogłem się powstrzymać. Wstałem, podszedłem do niego, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Po chwili odepchnąłem go i rozpłynąłem się w cieniu. Przeniosłem się do trzynastki i próbowałem zebrać myśli.


Percy

Nico...to imię nie chciało wyjść z mojej głowy, kiedy wracałem do domku trzeciego. Ten pocałunek...zawsze myślałem, że Nico mnie nienawidzi, a tu proszę. Sam nie wiem co o tym myśleć, to dziwne, ale w sumie to nawet mi się to podobało. Było zupełnie inaczej niż z Annabeth, syn Hadesa całował mnie zupełnie szczerze...bezwiednie dotknąłem warg dłonią. Bogowie co się ze mną dzieje, czyżbym ja się...nie to niemożliwe...Czyżbym ja się w nim...Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk Grover'a:
-Percy!!!
Spojrzałem w tamtą stronę, mój przyjaciel i jakaś nieznana mi dziewczyna biegli ścigani przez dwoje cyklopów. Dobyłem Orkana i już po paru minutach z potworów został popiół. Przyjrzałem się dziewczynie, miała koszule w kratę, ciemne jeansy i Martensy. Na szyi zawiesiła naszyjnik z wąsami, a długie, brązowe włosy zaplotła w warkocz leżący jej na ramieniu. Ogólnie rzecz biorąc była bardzo ładna i na oko mniej więcej w wieku Nica. Nie wiedzieć czemu trochę mnie to zmartwiło.
-Cześć, jestem Maja - powiedziała
-To jest Percy Jackson. Ten, o którym ci opowiadałem - zabeczał Grover - Dzięki za ratunek Percy
-Takie życie herosa - uśmiechnąłem się
-Mógłbyś ją zaprowadzić do Chejrona? Jeśli się spóźnię Kalina mnie zabije, mee
-Jasne, biegnij. Nie chcę stracić kumpla.
-Dzięki - powiedział i odbiegł
-Chodź - rzuciłem do Mai  i ruszyłem w stronę Wielkiego Domu.
Kiedy szliśmy dziewczyna rozglądała się po obozie ze zdziwieniem i zachwytem w oczach, a ja nadal myślałem o Nico. Próbowałem zrozumieć co się właściwie stało i co czuję. Syn Hadesa zawsze był dla mnie kimś ważnym. Teraz moje braterskie uczucie zamieniło się w coś innego, w coś poważniejszego i głębszego. Zakochałem się w Nico. Kiedy to do mnie dotarło przystanąłem. Ja. Go. Kocham. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć.
-Jak? - szepnąłem
-Yyy...Percy? - powiedziała Maja - Wszystko w porządku?
-T-tak...idziemy
Już po chwili byliśmy pod Wielkim Domem, zaprowadziłem ją do Chejrona. Ten wyjaśnił jej to czego Grover nie zdążył, a następnie kazał mi oprowadzić ją po obozie. Byłem zły, chciałem znaleźć Nica i wyznać mu co czuję. Ale nie, musiałem oprowadzać jakąś piętnastolatkę. Ghh...Szybko pokazałem jej najważniejsze miejsca w obozie i zaprowadziłem ją do zbrojowni, gdzie wybrała sobie łuk, kołczan i sztylet. Na koniec zaprowadziłem ją do domku Hermesa i ruszyłem na poszukiwanie Nica.
***
Szukałem go cały dzień. Nie było go w trzynastce, nie znalazłem go też w lesie. Szukałem wszędzie. Syn Hadesa po prostu zapał się pod ziemię. W sumie...naprawdę mógł to zrobić.
Zobaczyłem go dopiero na ognisku. Siedział na uboczu, a gdy próbowałem do niego podejść odchodził dalej. W końcu rozpłynął się w cieniu. Stałem wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Nico, kiedy usłyszałem głos Chejrona:
-Witaj Maju, córko Hekate.


Lily

Cały wtorek przesiedziałam w domku Hadesa rozmyślając o moim życiu. O wszystkim co się do tej pory stało. Zwłaszcza o tym ostatnim roku. Chciałabym o nim zapomnieć. Ale nie mogę. Niestety.
A tak na marginesie Nico gada przez sen. A raczej powtarza w kółko jedno imię: Percy.
W środę postanowiłam wyjść do ludzi. Szłam przez pawilon jadalny w stronę mojego stolika, kiedy usłyszałem krzyk:
-Lily!!!
Odwróciłam się. W moją stronę biegła dziewczyna o brązowych włosach zaplecionych w warkocz. Nie mogłam uwierzyć. Ale to naprawdę była ona. Zaczęłam biec w jej kierunku i już po chwili mocno mnie przytulała.
-Maja - szepnęłam
-Lily, myślałam, że już cię nie zobaczę. Ale i tak jesteś głupia.
Roześmiałyśmy się. Spędziłyśmy razem cały dzień.
W czwartek do trzynastki wparował Percy szukając Nica. Jednak mój brat teleportował się cieniem dosłownie sekundę wcześniej. Ostatnio unikał syna Posejdona jak ognia. Zmusiłam go żeby opowiedział mi co się stało. Biedny chłopak. Ale teraz mam dowód, że byliby doskonałą parą.


Nico

W ciągu ostatnich dni skutecznie unikałem Percy'ego. Nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy, w te piękne morskie oczy. W czwartek do obozu dołączyła dziewczyna, jak się później okazało córka Afrodyty, która próbowała mnie poderwać. Przestała kiedy z lasu wyskoczył szkielet wiewiórki i rzucił się na nią.
***
Kiedy obudziłem się następnego dnia miałem ochotę natychmiast zapaść się pod ziemię. Dzisiaj miała się odbyć bitwa o sztandar, czyli nie będę mógł dłużej unikać syna Posejdona. Do obiadu siedziałem w domku słuchając muzyki, grając na gitarze i myśląc o moich uczuciach do Percy'ego. Zadurzyłem się w nim kiedy miałem 10 lat. Kocham go już pięć długich lat. Przez ten czas moje uczucie nie osłabło, a wręcz przeciwnie pogłębiło się. Próbowałem go znienawidzić, ale nie potrafiłem. A teraz nie mogę mu nawet spojrzeć w oczy. Co ja zrobiłem? Co ja najlepszego zrobiłem?


Percy

Dzisiaj Nico już mi nie ucieknie. Dzisiaj wszystko się ułoży. Z tymi myślami udałem się na śniadanie. Nie było na nim syna Hadesa, ale on często opuszczał śniadania. Później miałem wolne, więc jak zwykle poszedłem na plażę. Wszedłem do wody i wyszedłem dopiero po dwóch godzinach. Byłem suchy więc postanowiłem się przejść po lesie. Kiedy mijałem strumień natknąłem się na Grover'a. Już przy ognisku powiedział mi o podsłuchanej rozmowie dwóch cyklopów. Mówili o szykującej się wojnie i nowej Pani. Teraz kłócił się z Kaliną.
-Kochanie muszę iść
-Nie prawie cię tu nie ma, tęsknię za tobą
-Kalino, czeka nas nowa wojna, a ten heros może nam pomóc
-Nie...
-Posłuchaj, kocham cię. Ale muszę go odnaleźć. Wrócę w sierpniu, obiecuję.
-Ja też cię kocham Grover, ale martwię się o ciebie i...i boję się, boję się, że cię stracę.
-Wrócę jak zawsze
Przytulił ją i pocałował, a ona odeszła do swojego drzewa. Podszedłem do niego i rozmawialiśmy aż do obiadu. Potem poszliśmy do pawilonu jadalnego i usiedliśmy przy stoliku Posejdona, po chwili dołączył do nas Tyson. Spojrzałem w stronę stolika Hadesa, siedziała tam tylko Lily. Trochę mnie to zaniepokoiło. Na szczęście tuż przed rozpoczęciem bitwy pojawił się Nico. Posejdonie, jaki on jest piękny. Czarne włosy opadały na jego blade czoło. Brązowe oczy patrzyły smutno w przestrzeń. Poczułem kłucie w sercu, to przeze mnie cierpiał. Ale ja to naprawię.
Chejron przypomniał nam zasady panujące podczas bitwy o sztandar. Wprowadził też nową zasadę specjalnie dla Nico - żadnych podróży cieniem. Uśmiechnąłem się. Tak, syn Hadesa z całą pewnością mi nie ucieknie.
***
Byliśmy w lesie i usłyszeliśmy dźwięk rogu. Razem z Nico ruszyliśmy po sztandar. Syn Hadesa szedł kilka metrów ode mnie uporczywie unikając patrzenia w moją stronę. Powoli zacząłem zmniejszać odległość między nami. Kiedy dzieliło nas już tylko kilka centymetrów szepnąłem:
-Nico
Odskoczył ode mnie jak oparzony, ale ja zdążyłem złapać go za nadgarstek.
-Puść mnie Percy - krzyknął
-Nico...
-Puść mnie!
-Ale Nico posłucha...
-Nie to co się wtedy wydarzyło to...
-Nico...
-...nie powinno się zdarzyć. Ja...
-Nico...
-...poniosło mnie. Prze...
-Nico! - krzyknąłem
Zamarł w pół słowa.
-Nie przepraszaj
-Ale...ale ja...
Złapałem go za drugi nadgarstek i przycisnąłem do drzewa. W jego oczach widziałem strach.
-Percy...j-ja...
Zamknąłem mu usta pocałunkiem. Po chwili Nico go oddał. To był bez wątpienia najlepszy dzień mojego życia. Usta Nica były idealne. To o tych doskonałych wargach śniłem przez ostatnich kilka dni. Objąłem go w pasie przyciągając do siebie, a on objął rękoma moją szyję. Nie wiem jak długo tak trwaliśmy. Mogły minąć sekundy, minuty, a nawet godziny. Liczył się tylko on. Jego usta, jego włosy, w które w pewnym momencie wplotłem palce. Jego biodro, na którym oparłem drugą rękę. Jego ręce oplatające moją szyję. Jego klatka piersiowa stykająca się z moją. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy oboje dyszeliśmy ciężko.
-Kocham cię Nico di Angelo - szepnąłem - Kocham cię najbardziej na świecie
W jego oczach zobaczyłem łzy.
-Co się stało?
-Po prostu się boję. Boję się, że to tylko sen i zaraz się obudzę.
-Nie martw się jestem przy tobie i nigdy cię nie opuszczę - powiedziałem i mocno go przytuliłem - Nigdy - szepnąłem - Ale teraz już chodźmy po ten sztandar, bo jeśli czerwoni wygrają, Leo nas zabije.
Złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Przez chwilę szliśmy w milczeniu trzymając się za ręce. Nagle syn Hadesa przystanął.
-Percy - powiedział powoli
-Hm? - mruknąłem przyglądając się jego oczom, miały kolor gorzkiej czekolady
-Nie mówmy nic o nas. Przynajmniej na razie.
-Wstydzisz się mnie? - spytałem ze smutkiem
-Nie, bogowie, Percy nie. Po prostu ludzie są pełni uprzedzeń. Ze mną i tak nikt nie rozmawia. Ale ty...ty jesteś bohaterem, wszyscy cię uwielbiają. Nie chcę tego niszczyć - powiedział spuszczając głowę
Podniosłem palcami jego brodę zmuszając go żeby spojrzał mi w oczy i musnąłem ustami jego wargi.
-Niczego nie psujesz Nico - pogładziłem kciukiem jego policzek - Zrobię dla ciebie wszystko. Ale skoro uważasz, że tak będzie lepiej...
-Syn Hadesa mocno mnie przytulił.
-Kocham cię - szepnął
-Ja ciebie też - uśmiechnąłem się - ale jeśli się nie ruszymy to Leo nas zabije i nie będziemy mieć czasu żeby się sobą nacieszyć
Niechętnie się ode mnie odsunął, wspiął się na palce i cmoknął mnie w policzek.
-Chodź Jackson - powiedział - odbierzemy sztandar i utrzemy nosa tej głupiej Annabel
-Annabeth
-Przecież wiem. A ty czemu jej tak bronisz? - zabawnie podniósł jedną brew
-Bo nie chcę żebyś zachowywał się jak Pan D. - cmoknąłem go w czoło - Dionizos niespecjalnie mnie kręci.
Dał mi kuksańca w bok, po czym odbiegł krzycząc żebym go gonił. Dobiegłem do niego i chwyciłem go za rękę. Rozdzieliliśmy się dopiero, gdy zobaczyliśmy czerwony sztandar. Strzegła go Annabeth. Nachyliłem się do Nica i opowiedziałem mu swój plan.
Kiedy zobaczyłem, że syn Hadesa jest już po drugiej stronie polanki, na której przeciwna drużyna wbiła swój sztandar, wyszedłem zza drzew.
-Ann
Córka Ateny odwróciła się w moją stronę, a Nico złapał sztandar i zaczął się skradać w stronę sztandaru.
-Czego chcesz Percy?
-Chciałem ci tylko powiedzieć...
Annabeth ruszyła w moją stronę, a syn Hadesa złapał sztandar i ruszył biegiem w stronę strumienia. Moja była dziewczyna była teraz ledwie dwa metry ode mnie.
-...że moja drużyna wygra - krzyknąłem, wyminąłem ją i ruszyłem za Nico.
Po chwili dogoniłem go i śmiejąc się razem przeszliśmy przez strumień.
***
Siedziałem na kanapie w domku Zeusa. Przed ogniskiem do obozu przybył Jason. Kiedy usłyszał, że wygrała drużyna, w której była większość jego przyjaciół, postanowił zorganizować imprezę. Z pomocą tej córki Hekate, którą uratowałem, jak jej tam...Mai urządził domek naprawdę fajnie. Pod ścianami stały kanapy i stoły z napojami i jedzeniem. Na suficie wisiała mini kula dyskotekowa, a w rogu stała maszyna do dymu.
Wkrótce zaczęli przychodzić goście. Piper, Tyson, Ella, Lily, Leo, Brian, Will, Susan, Annabeth. Ta ostatnia wyglądała na nieźle wkurzoną. Ja jednak czekałem na kogoś innego. I w końcu się pojawił. Wyglądał niesamowicie. Był cały ubrany na czarno, a na palcu miał czarny pierścień z czaszką. Czarne włosy opadały mu na czoło, przysłaniając oczy koloru czekolady, które patrzyły na mnie. Nico uśmiechnął się do mnie i usiadł po drugiej stronie pokoju. Po chwili dosiadł się do mnie Tyson, który następnego dnia miał wyjechać. Mój brat zaczął mi opowiadać o życiu w pałacu Posejdona i żalić, że rzadko widuje się z Ellą. Słuchałem go, ale mimo to ciągle zerkałem w stronę Nica. A on nie pozostawał mi dłużny. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami. W pewnym momencie podeszła do niego jakaś blondynka od Afrodyty i zaczęła z nim flirtować. Zacisnąłem dłonie w pięści. Miałem ochotę podejść do syna Hadesa i pocałować go na oczach tej dziewczyny. Nico jest mój.


Nico

Cały czas patrzyłem na Percy'ego, który jak zwykle wyglądał niesamowicie. W jeansach, niebieskim T-shircie i trampkach tego samego koloru było mu naprawdę do twarzy. Nie oderwałbym od niego wzroku nawet na chwilę gdyby nie dosiadła się do mnie ta nowa od Afrodyty.
-Hej - zagadnęła - Ostatnio nie miałam okazji się przedstawić. Jestem Emily, Emily Johnson. A ty?
Milczałem.
-Halo. Ziemia do przystojniaka.
Westchnąłem, po czym mruknąłem.
-Nico di Angelo
-Di Angelo...ładnie, ale nie wyglądasz na aniołka. Chociaż w sumie lubię niegrzecznych chłopców - uśmiechnęła się
Zmierzyłem ją wzrokiem. Była całą ubrana na różowo i złoto. Blond włosy spięła w wysoki kok. Może i była ładna, ale przy Percy'm....
Przysunęła się bliżej.
-Wiesz naprawdę mi się podobasz.
-Nie obraź się, ale mam kogoś
-Ooo...wyglądała na rozczarowaną - gdyby wam jednak nie wyszło to wiesz gdzie mnie szukać
Wstała, uśmiechnęła się i ruszyła w stronę Percy'ego. Westchnąłem. Naprawdę jej nie lubię.


Percy

Widziałem jak blondi odchodzi od Nica i rusza w moją stronę.
-Hej - powiedziała - Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Jestem Emily Johnson, córka Afrodyty.
-Percy Jackson, syn Posejdona
-Naprawdę? - powiedziała - Czy to nie ty pokonałeś Kronosa i walczyłeś z Gają?
-Ja - mruknąłem
-Łał...to niesamowite. Jesteś taki dzielny, a do tego przystojny.
-Dzięki, ale chciałbym pogadać z moim bratem, bo jutro wyjeżdża - wskazałem na Tysona
-To...to jest twój brat?
-Tak masz z tym jakimś problem?
-Nie, skąd. Może byśmy się gdzieś jutro wybrali? Skoro twój...brat wyjeżdża.
-Sorry, ale mam kogoś
-Czemu wszyscy przystojniacy są zajęci - pokręciła głową i odeszła
Wróciłem do rozmowy z Tysonem i patrzenia na Nico.
***
Po dwóch godzinach impreza zaczęła się rozkręcać. Była to głównie zasługa alkoholu. Piper oznajmiła, że zaczynamy grę w butelkę.



Da da dam.
Ok, nie jestem dumna z tego rozdziału , ale mam nadzieję, że nie rozczarowałam was za bardzo. 
Dobrze wiem, że było za dużo dialogów. Przepraszam...
Mam nadzieję, że mimo wszystko podobało wam się chociaż trochę.
Ciao kochani :*


















    



8 komentarzy:

  1. Poprostu.... wow!!! Uwielbiam cie! Uwielbiam tego typu Percico zdecydowane i meega słodkie. Kocham cie dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Takie komentarze bardzo motywują i dają energię do pisania :)

      Usuń
  2. Annabeth taka biedna. #smutne (ymm... Nie). Ale rozdzial super jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahfnkauzbdnkdjchdhdh.... Jakie to jest GENIALNE!!!! Pizz dalej i WENY

    OdpowiedzUsuń
  4. Z zapartym tchem czekam na jutrzejsze dalej *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. genialne, genialne 10/10 takie blogi przekonują mnie jeszcze bardziej do Percico :) tak się śmiałam kiedy Perc'y podszedł Annabeth że mama się dziwnie na mnie patrzyła :D czekam na kolejne i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Omfg :) dedyk dla mnie ^^
    Omg to jest genialne :)
    Omg butelka
    niech percico się całują i powiedzą światu o swojej miłości xDD

    To jest genialne :)

    OdpowiedzUsuń